Wystawy w Wieselburgu – opowiastka po-wystawowa ;)

W Austrii byłem kilkakrotnie (wyłącznie w Wiedniu), ale psów tam nigdy nie wystawiałem. Jedynymi znanymi mi wystawcami, regularnie prezentującymi psy na tamtejszych ringach są Agnieszka i Romek „Flupsiowie”. Można zatem przyjąć, że nie jest to zbyt popularny kierunek dla polskich wystawców. Na 100% nie jest to Nitra, Brno, Druskienniki, czy nawet Lipsk, gdzie język polski słyszy się na każdym kroku, a tym samym od wielu wystawców można dowiedzieć się jak tam jest. Zresztą w statystykach zamieszczonych w katalogu, wskazano 17 psów z Polski, z czego 3 były nasze. Pomyślałem zatem, że tak „na gorąco” podzielę się z Państwem kilkoma ciekawostkami i naszymi wrażeniami z tej dwudniowej wystawy, szczególnie że znajomość języka niemieckiego oraz otwartość Austriaków spowodowały, że poza wystawianiem, dwa dni po prostu z Nimi przegadaliśmy. Być może mój opis komuś się przyda, a być może pozostanie jedynie zbiorem ciekawostek, o których chwilę później się zapomni. Tak czy owak, zapraszam do lektury.

Wieselburg to miasteczko liczące niespełna 4000 mieszkańców, które w Polsce może być znane jedynie piwoszom z racji tamtejszego browaru. Wystawa odbywała się na terenie Messe Wieselburg, czyli Wieselburskich Targów. Jak łatwo się domyśleć, była to wystawa halowa.

Targi zlokalizowane są w centrum miasteczka. Teren ma kształt prostokąta (baaardzo wydłużonego), gdyż z jednej strony ograniczany jest przez tory kolejowe, a z drugiej przez płynącą rzekę. Hale ustawione są jedna za drugą, a cała konstrukcja przypomina poniekąd pociąg z licznymi wagonami, gdzie lokomotywa stoi w Wieselburgu, ale ostatnie wagony już poza tablicą drogową informującą, że tu się miasteczko kończy. Cztery parkingi dla wystawców zlokalizowane są poza terenem targów. Dwa parkingi położone są niedaleko wejść, a dwa tak bardziej wstąpił do piekieł po drodze mu było. Cena za parking niższa niż w Polsce, a mianowicie 2 euro. Było ciepło, więc parkingowi chłodzili się miejscowym piwem i nikomu to nie przeszkadzało. Plan ringów jest w katalogu (w internecie nie znalazłem) i wchodząc np. wejściem od strony „lokomotywy” dowiadujemy się, że nasz ring jest w „ostatnim wagonie” co oznacza kilkaset metrów spaceru z tobołami, często pod górkę. Same ringi na poszczególnych halach były „nie po kolei”. Wchodzimy na halę, a tam pierwszy ring nr 8, drugi nr 15, a trzeci nr 9. Czym skutkowałaby opisana sytuacja w Polsce? To proste jak konstrukcja cepa – hejtem na FB, ze szczególnym podkreśleniem pijanej obsługi wystawy. Jak zareagowali indagowani w temacie parkingów i oznaczeń Austriacy? Generalnie nie widzieli żadnego problemu :)

Toalety, małe, z dwoma, trzema kabinami. W Nadarzynie pomyje wylano na organizatorów pomimo toalet z dwudziestoma kabinami. Austriacy w ogóle nie rozumieli o co mi chodzi z tymi toaletami! I sprawa najważniejsza, w którą z pewnością większość mi nie uwierzy! Musicie mi uwierzyć na słowo, gdyż nie ryzykowałem robienia zdjęć! Achtung, Pozor, Uwaga!!! W DAMSKIEJ TOALECIE ANI RAZU NIE WIDZIAŁEM KOLEJKI!!!

Oczywiście brak kolejek w damskiej toalecie, związany jest z ciut innym dress codem niźli na polskich wystawach, gdzie znaczny odsetek Pań przebiera się w garsonki, kostiumy i innej maści kreacje sylwestrowe. Austriackie wystawy mają w sobie zdecydowanie więcej luzu, mniej napinki. Można powiedzieć, iż są bardziej dla funu niźli wyniku, co absolutnie nie oznacza, że wynik w ogóle się nie liczy. Liczy się, ale bez przesady. Można powiedzieć, że wystawcy są ubrani schludnie i wygodnie, ale bez specjalnej elegancji co nie oznacza, że nie było dam i gentelmanów ubranych elegancko. Takie osoby stanowiły jednak niewielki procent wystawców.

Kolejną sprawą są profesjonalni handlerzy. Nie powiem, że ich w ogóle nie było, ale nie rzucili mi się w oczy. Obrazków z polskich finałów, gdzie ci sami handlerzy kilkakrotnie wychodzą na ring honorowy z różnymi psami w różnych konkurencjach, w ogóle nie zauważyłem.

Jedną z najważniejszych różnic pomiędzy wystawami austriackimi, a polskimi jest zakaz używania kosmetyków na terenie wystawy. Skutkuje to tym, że wokół ringów nie ma charakterystycznych dla polskich wystaw "salonów groomerskich" :-D Człowiek stoi obok ringu np. pudli i zastanawia się co tam będzie wystawiane? W Polsce od razu wie :-D Oczywiście informacja o tym zakazie figuruje zarówno na zgłoszeniu, jak i w katalogu. Do tego dochodzi zakaz używania obroży zaciskowych.

Publiczność vel zwiedzający. Jak już wspomniałem Wieselburg liczy niespełna 4000 mieszkańców. W okolicy brak jest dużych miast. Są wsie i inne niewielkie miasteczka. Pomimo tego zwiedzających było bardzo dużo. Rodziny z dziećmi, młodzież, dorośli, starsze osoby. Pełen przekrój. Zachowanie publiczności austriackiej i polskiej dzieli niestety PRZEPAŚĆ!!! Tam się nas pytano nawet o możliwość zrobienia pieskom zdjęcia. Żadne dziecko, że o dorosłych nie wspomnę, nie podchodziło blisko do naszych psów. Klasyczne polskie „można pogłaskać” (o ile w ogóle pada!), przydarzyło się nam przez 2 dni, może ze cztery razy.

Nagrody lub ich brak, czyli coś co polskich wystawców rozgrzewa do czerwoności. Wystawie międzynarodowej towarzyszyło wiele wystaw klubowych organizowanych przez kluby poszczególnych ras. Pierwszy dzień w Wieselburgu to nasze uczestnictwo w wystawie zorganizowanej przez Zwerggriffon - Löwchen - Havaneser Club Austria. Na tej wystawie zostaliśmy wręcz obsypani nagrodami w postaci pięknych kocyków, smakołyków, karm, rozet, pucharów i dyplomów. Drugi dzień to już CACIB i… było skromnie… delikatnie rzecz ujmując. W ringach nie było medali za miejsca lokatowe. Medale były wyłącznie za CACIB-a i zwycięstwo młodzieży (wydawane w sekretariacie). BOB-y nagradzano skromną rozetką w ringu honorowym. Ring honorowy to już wręcz asceza… Poza pucharami dla tych co stanęli na pudle nie było niczego. Zresztą widać to na zdjęciach z Jedynątakąrzonąnaświecie i Almendares POKUSĄ…gdzie wiatr hula po tym pudle z lokatą pierwszą. Żadnych, nawet najmniejszych woreczków karmy, najskromniejszej zabaweczki dla szczeniaczka. Kompletnie nic poza pucharami we wszystkich konkurencjach finałowych. U nas na organizatora takiej wystawy wylałby się hejt, a tam Austriacy nie widzieli w tym nic dziwnego. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że w konkurencjach BOG było pięć miejsc lokatowych, zaś w pozostałych trzy.

Tak jak w Polsce, wystawa miała swojego sponsora głównego, a mianowicie firmę Royal Canin. Trudno jest mi wyjaśnić na czym to sponsorowanie polegało. Być może RC np. opłaciło wynajem hal. Nie wiem i nie mam zamiaru kombinować, ale w Polsce jak jest sponsor główny to bywają jakieś startery dla wystawców (+1000 ulotek), a już na 100% produkty sponsora głównego wręczane są na ringu honorowym, zwycięzcom którzy stanęli na pudle. Tu powtórzę, nie było nic. Ani mnie to ziębi ani grzeje, gdyż produktów RC nie używam. Po prostu ta sytuacja wzbudziła moje niekłamane zdziwienie.

I na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Furorę i sensację wśród wystawców i zwiedzających wzbudziło…przytroczone do klatki naszych psów…POIDŁO z butelką po Nałęczowiance!!! Nie jestem w stanie policzyć osób, które kompletnie zaskoczone tym widokiem zasypywały nas pytaniami na temat tego „wynalazku” :-D

Pod artykułem kilka zdjęć, w tym rzeki przepływającej przez teren targów.
Cezary Szczepaniak